Strony

środa, 3 września 2008

#135 Problemy to najwieksze szczescie w zyciu czlowieka !

Pojechalem dzisiaj wieczorem na msze na trojcowo, gdyz w niedziele nie bylem a jakos ostatnio odczuwam potrzebe.  Tak sie zastanawialem cala droge nad roznymi rzeczami, szkoda ze nie mialem nic do pisania bo moze mi czesc teraz umknie.
Lat mam 31 i pol.  Praktycznie do kosciola tak na powaznie chodze od 3,5 roku. Bywaly w tym okresie takze rozne przerwy, roznymi powodami motywowane.  Jakas nawiedzona dewota nie jestem. Lecz zaczynam od jakiegos czasu wiecej zastanawiac sie nad Bogiem, wiara , soba.

Sam nie raz sie gubie w tym co mysle. Sam nie raz zmieniam zdanie. Coz zdanie trzeba caly czas zmieniac, bo czlowiek powinien sie rozwijac. Sam cos co postanowie, to bywa ze szybko uznaje to za glupote, bezsensu i wbrew wierze.

  Tak sie zastanawialem dzis o co w tym wszytkim chodzi.  Zreszta nie raz na swoim wlasnym przykladzie. Chocby i ostatniej niedzieli, gdyz nie mialem czasu i checi do kosciola pojechac a mialem czas pojechac zdjecia w downtown robic. Ile razy czlowiek ma pretensje do Boga o cos co sie zlego wydarzy w naszym zyciu. Ilez razy krzyczymy " Boze czemus mi to zrobil, czemus na to, czy tamto pozwolil by stala mi sie krzywda ".  A  tak na prawde ile razy nawet juz nie dziennie, nie w tygodniu lecz ile razy w ROKU powiemy slowo BOZE DZIEKUJE.   Patrze tak na siebie, patrze na swoich znajomych, na otoczenie.   Ile razy zwracamy sie do Boga " jak trwoga to do Boga " a jak nam dobrze to nie mamy czasu nawet na " BOZE DZIEKUJE".  Ciagle cos prosimy, ciagle cos chcemy.  Co dajemy sami od siebie?

  Ja ostatnio odciolem sie od znajomych, ktorzy tylko cos chcieli odemnie nic nie dajac od siebie. A czy my tak samo nie postepujemy wobec Boga ? Ze cos chcemy ciagle, o cos ciagle mamy pretensje a co najwyzej mozemy dac to "odbebnic" godzine mszy. I tak nie pamietajac nawet o czym kazanie bylo po wyjsciu z kosciola. No to cholerka jestesmy na prawde godni bycia Boga przyjaciolmi.

 Gdyby tak nawet sami na siebie z boku popatrzec. Czy jest w nas cos COS, co ktos patrzac z boku na nas moglby powiedziec, ze na prawde jestesmy jakimkolwiek w czymkolwiek przykladem bycia z Bogiem ? Czy, ktos kto nas zna, czy my sami jestesmy takimi ludzmi, takim Czlowiekiem, przez duze C, ze mamy jakas chocby jedna wyrazna ceche boska ?
  Popatrzymy na pierwszego lepszego zyda, araba i od razu widac ze jest zyd, arab, hindus czy innej wiary.
Czy patrzac na mnie. Posune sie nawet dalej. Nie przypadkowe osoby. Lecz Ci ktorzy nas znaja widza w nas takich wlasnie Chrzescijan ?  Chocby jedna mala drogba lecz bardzo wyrazna i niezaprzeczalna ceche.  Na dziesiatki cech i zachowan jakie mamy czy mamy chocby taka jedna wyrazna chrzescijanska ?

Lubimy winic za wszytkie nieszczescia wlasnie Boga.  A to ze sie nam nie wiedzie. A to ze cos sie nam zlego stalo. A to za wypadek. A ze nas dziewczyna zostawila. Ze maz zdradzil. Ze nas przyjaciele zawiedli.
Idiotyzm na maxa.
A ile razy winimy siebie lub diabla?
Ja mysle, ze Bog tylko patrzy jak zdajemy TEST tutaj na ziemi. Jezeli cos zlego sie na staje to to robi diabel zebysmy wlasnie sie od Boga odsuneli. Zreszta nie raz podstawia nam tez lakome kaski, pieniadze, jakies atrakcje zebysmy tylko czasu dla Boga nie mieli. Zebysmy mieli wymowke zeby nam do Boga nie bylo po drodze.

 No i jak zdajemy ten test ?

PROBLEMY TO TO CO NAS NAJLEPSZEGO W ZYCIU SPOTYKA.
Do takiego wniosku doszedlem wracajac dzisiaj do domu. Gdyby nie problemy bylbym glupiutkim pajacykiem. taka marionetka ziemi. Gdybym zyl bezproblemowo. Wszytko och ach ech. Gdybym porzadnie nie obrywal byl byl idiota.  Gdyz, w momencie gdybym mial zdac "test" bym go oblal.  Gdybym mial stanac za Bogiem, stal bym za swoim zyciem by go nie utracic.
Bylem juz pare razy w sytuacjach, ze musialem zastawic cale swoje zycie dla kogos, bylem juz pare razy w sytuacji wyboru miedzy wszytkim a Bogiem i ciesze sie, ze odruchowo bez zastanowienia stanolem za innymi, za Bogiem zastawiajac wszytko co mialem. Ciesze sie, ze nie wybieralem, lecz po prostu wiedzialem.
Tylko problemy w zyciu moga nas sklonic do myslenia i zastanawiania sie.
Jezeli stajemy przed wyborem i wybieramy tak jak ja w niedziele zamiast pojechac do kosciola to pojechac zdjecia robic. Jezeli szkoda nam pare dolarow na kogos wydac, bo ten ktos nas zawiodl - tak sobie tlumaczymy sami przed swoim sumieniem. To diablelek otwiera szampana i sie cieszy ze sie mu udaje.

Czlowiek jest jak diament, ktory trzeba oszlifowac by byl cos wart. I tylko od nas zalezy czy pozwolimy sie oszlifowac czy pekniemy.  Jak sie szlifuje diament to musza isc iskry.

Nie wiem na ile madrze napisalem to co napisalem. Nie wiem czy przekazalem to co chcialem powiedziec. Mam nadzieje, iz posrod wielu slow tego posta, niech no jedno zdanie udalo mi sie madrze napisac a pozostale niech sa obojetne to i tak juz jakis sukces.


_____________________________________________________________________________________
pod postem znajduja sie gwiazki oceny, im wiecej gwiazdek wskazesz tym wyzsza ocena ( klikniesz pierwsza gwiazdke ocena najnizsza, kliniesz ostatnia, zaznaczajac wszytkie ocena najwyzsza ) dzieki za glosy :)

4 komentarze:

Elzbieta pisze...

Podoba mi sie to.
To prawda, problem jest nasza mozliwoscia. Jesli nie mamy problemow, nie mamy mozliwosci np. zrobienia czgos, osiagniecia czegos, itp,itd. Problem=Sukces.

Elzbieta pisze...

Dodam jeszcze, ze problemy to jak przeszkody w naszym zyciu. Jest takie powiedzenie: "Pan Bog opakowuje prezenty w przeszkody, czym wieksza przeszkoda, tym wiekszy prezent".

Kamil Gruba pisze...

Podoba mi się zdjęcie w tym poście.

Anonimowy pisze...

To prawda, co piszesz. Człowiek generalnie jest nastawiony na konsumpcję, na to by brać, bo za samo bycie człowiekiem się należy. Niejednegotakie podejście zgubiło, uczyniło nieszczęśliwym.
Jeśli prosimy o coś, to umiejmy za to podziękować. A swoje wymagania kontrolujmy w taki sposób, abyśmy sami byli w stanie im sprostać. Nie sztuką jest obarczyć kogoś swoim worem życzeń, ale sztuką jest przyjąc w zamian tak samo ciężki.